Paul Jeremy: One day more... + Les Miserables: "Nędznicy"

2.2.13

One day more... + Les Miserables: "Nędznicy"



bluza/hoodie - American Eagle Outfitters
kurtka/jacket - ZARA
spodnie/pants - H&M
buty/boots - Pull and Bear

pics by Monika

***

LES MISERABLES: "Nędznicy"



Les Miserables: Nędznicy – 8 nominacji do Oskara, 3 Złote Globy – ciężko mi opisać, jak bardzo cieszyłem się na ten film i W JAKIM napięciu czekałem na polską premierę, mimo, że większość soundtracku znam już na pamięć! Powiem Wam, że się nie zawiodłem, ale po prostu ściska mnie w środku jak widzę na Filmwebie komentarze typu „Byłoby OK ale po cholerę śpiewają???” albo „Nawet fajny.. tylko te śpiewy.” (cytaty)… NO BŁAGAM. Również jestem zawiedzony, kiedy idę na komedię, a jest ona ŚMIESZNA bądź horror STRASZNY – zwątpiłem - co się dzieje z tym światem…
Dobra, teraz już bez sarkazmu! Epicka historia Jean Valjeana, tym razem została opowiedziana na nowo – oczywiście z  hollywoodzkim rozmachem – ale nie jest to pełne patosu przedstawienie w Teatrze Roma – lecz bardzo emocjonalny obraz, który poruszy nawet najbardziej zatwardziałych. Już od samego początku, reżyser raczy nas aktorstwem na bardzo wysokim poziomie – Anne Hathaway w roli Fantine sprawdziła się doskonale. Jej „I dreamed a dream” nie było mocne i operowe – do takiego przyzwyczaiła nas Susan Boyle, jednakże miało swój urok – gdyż Anne nadała tej piosence zupełnie nowe oblicze – niemalże wypluwała słowa, początkowo cicho, by później przejść w nerwowy szloch i zakończyć piosenkę niemalże w agonii. Mistrzostwo! Zdecydowanie to właśnie za nią będę trzymał kciuki w wyścigu o Oscara.
Głosy męskie również trzymały poziom – bezapelacyjnie genialny aktorsko Hugh Jackman, mimo, że czasem wydawało mi się, że troszkę „wył”, to słuchało się go bardzo przyjemnie. Natomiast do Russela Crowe nie mam żadnych zastrzeżeń.
Chciałbym zwrócić uwagę na Eponine – w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia – zdecydowanie to jest postać, którą rozumiem najlepiej i najbardziej się z nią utożsamiam, dlatego jej śmierć wywołała we mnie największe wzruszenie.  Moim zdaniem Samantha Barks sprawdziła się w tej roli znakomicie, choć weźcie pod uwagę, ze mogę być mało obiektywny w tej kwestii. Tak jak ogromną sympatią darzę Eponine, tak nie lubię Cosette i w wydaniu Amandy Seyfried wyjątkowo mi się nie podobała, ale znów podkreślę – nie jestem obiektywny… O, jeśli chodzi o aktorów, to warto również zwrócić uwagę na fenomenalny duet Heleny Bonham Carter i Sachy Barona Cochena.
Ale film nie samymi aktorami stoi, to także cudowna wizualna oprawa – świetne kostiumy i sceneria, po prostu widać, że włożono w niego grube pieniądze. Mam tylko jedno zastrzeżenie – w niektórych scenach zbiorowych, po prostu brakowało mi ludzi – nie wiem czy może chcieli zaoszczędzić na statystach, ale momentami było zbyt „pusto”.
Choć czasem historia wydawała się niespójna – ze względu na to, że reżyser musiał bardzo poprzycinać fabułę musicalu – niektórych wątków brakowało, inne były zbędne – jednakże, podsumowując, film był magiczny i naprawdę mnie poruszył – bo to historia, którą można oglądać 1000 razy, a i tak zawsze coś w Tobie drgnie. Za każdym razem zwracasz uwagę na inne aspekty tego dzieła; życie i losy francuskiej biedoty w XIX wieku, konflikt pomiędzy wiernością prawu a wiernością sercu, niespełnione marzenia, stracona miłość, samotność… To tylko niektóre wątki poruszane w Nędznikach, ale wbrew pozorom film kończy się pozytywnym wydźwiękiem – bo zawsze mamy nadzieję na lepsze jutro, po deszczu przychodzi tęcza, a każda noc kończy się wschodem słońca - pamiętajcie, że szczęście można znaleźć nawet w najmroczniejszych czasach... Myślę, że fani musicali będą wysoce usatysfakcjonowani, bo naprawdę Tom Hooper odwalił kawał dobrej roboty, tworząc najlepszy musical ostatnich lat! Zachęcam do obejrzenia (;


 "And remember
The truth that once was spoken
To love another person
 Is to see the face of God."







16 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega mi się podoba jak coś recenzujesz! Mimo, że tyle tego tekstu, ale baaardzo przyjemnie się czyta. :)
    I do tego dobry ootd! hehehe mega! Ej ej, w którym lo się uczysz?
    I btw.- możesz też zajrzeć do nas :) BIALYSTOK GORA! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam w dniu premiery na Nedznikach i chociaż nie lubię "śpiewanych dialogów" tu byłam zachwycona !
    Ale rola Anne mnie załamała w ogóle nie widziałam,żeby jakos bardziej się wyrózniła swoją grą. Swietnie zagrał Jackman i Russell jego śpiew był nieziemski ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. W zupełności się zgadzam w sprawie filmwebu, po przeczytaniu niektórych komentarzy ma sięę ochotę wyrzucić komputer przez okno czy coś w równie drastycznym stylu.

    bardzo dobra recenzja i outfit również :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo sie cieszę, że trawiłam na Twojego bloga z modnej polki:D jest to pierwszy męski blog, który mi się podoba i pisze go chłopak w zbliżonym wieku do mnie:) masz bardzo fajne stylizacje i super piszesz! na pewno będę zaglądać! Obserwuję:d

    OdpowiedzUsuń
  6. Prowadzisz świetnego bloga i masz bardzo dobre wyczucie stylu ;)
    Uwielbiam tu zaglądać! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że większość oglądających/czytających bardziej utożsamia się z Eponine niż Cosette... jakoś trudno nam przyznać, że zakochaliśmy się ze wzajemnością. Ale ja też przeżywałam jej partie oraz śmierć najbardziej ze wszystkich (zaraz po niej Gavroche'a). Ciekawa recenzja ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć, mam do Ciebie pytanie. Nie wiadomo czy ktoś się pod Ciebie podszywa - masz konto na wonderlife.pl ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Twoje recenzje. Niezwykle trafne i pięknie napisane. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Do jakiego LO w Białymstoku chodzisz? Pytam tak z ciekawości, bo nieczęsto trafiam na blogi osób (tym bardziej chłopaków) z Bstoku :>

    OdpowiedzUsuń
  11. ooo, witam bracie. kocham th xx *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wypowiadaj się proszę na temat śpiewu, kiedy nie masz o nim pojęcia, taka uwaga, Boyle nie śpiewa operowo za Chiny, a Jackman ma zdecydowanie lepszy warsztat niż Crowe, którego śpiew nie wyraził absolutnie żadnych emocji. A poza tym bardzo do rzeczy czyta się Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń