bluza/hoodie - American Eagle Outfitters
kurtka/jacket - ZARA
spodnie/pants - H&M
buty/boots - Pull and Bear
pics by Monika
***
LES MISERABLES: "Nędznicy"
Les Miserables: Nędznicy – 8 nominacji do Oskara, 3 Złote
Globy – ciężko mi opisać, jak bardzo cieszyłem się na ten film i W JAKIM
napięciu czekałem na polską premierę, mimo, że większość soundtracku znam już
na pamięć! Powiem Wam, że się nie zawiodłem, ale po prostu ściska mnie w środku
jak widzę na Filmwebie komentarze typu „Byłoby OK ale po cholerę śpiewają???”
albo „Nawet fajny.. tylko te śpiewy.” (cytaty)… NO BŁAGAM. Również jestem
zawiedzony, kiedy idę na komedię, a jest ona ŚMIESZNA bądź horror STRASZNY – zwątpiłem
- co się dzieje z tym światem…
Dobra, teraz już bez sarkazmu! Epicka historia Jean
Valjeana, tym razem została opowiedziana na nowo – oczywiście z hollywoodzkim rozmachem – ale nie jest to
pełne patosu przedstawienie w Teatrze Roma – lecz bardzo emocjonalny obraz,
który poruszy nawet najbardziej zatwardziałych. Już od samego początku, reżyser
raczy nas aktorstwem na bardzo wysokim poziomie – Anne Hathaway w roli Fantine
sprawdziła się doskonale. Jej „I dreamed a dream” nie było mocne i operowe – do
takiego przyzwyczaiła nas Susan Boyle, jednakże miało swój urok – gdyż Anne
nadała tej piosence zupełnie nowe oblicze – niemalże wypluwała słowa,
początkowo cicho, by później przejść w nerwowy szloch i zakończyć piosenkę niemalże
w agonii. Mistrzostwo! Zdecydowanie to właśnie za nią będę trzymał kciuki w
wyścigu o Oscara.
Głosy męskie również trzymały poziom – bezapelacyjnie
genialny aktorsko Hugh Jackman, mimo, że czasem wydawało mi się, że troszkę
„wył”, to słuchało się go bardzo przyjemnie. Natomiast do Russela Crowe nie mam
żadnych zastrzeżeń.
Chciałbym zwrócić uwagę na Eponine – w której zakochałem
się od pierwszego wejrzenia – zdecydowanie to jest postać, którą rozumiem
najlepiej i najbardziej się z nią utożsamiam, dlatego jej śmierć wywołała we
mnie największe wzruszenie. Moim zdaniem
Samantha Barks sprawdziła się w tej roli znakomicie, choć weźcie pod uwagę, ze
mogę być mało obiektywny w tej kwestii. Tak jak ogromną sympatią darzę Eponine,
tak nie lubię Cosette i w wydaniu Amandy Seyfried wyjątkowo mi się nie
podobała, ale znów podkreślę – nie jestem obiektywny… O, jeśli chodzi o aktorów,
to warto również zwrócić uwagę na fenomenalny duet Heleny Bonham Carter i Sachy
Barona Cochena.
Ale film nie samymi aktorami stoi, to także cudowna
wizualna oprawa – świetne kostiumy i sceneria, po prostu widać, że włożono w
niego grube pieniądze. Mam tylko jedno zastrzeżenie – w niektórych scenach
zbiorowych, po prostu brakowało mi ludzi – nie wiem czy może chcieli
zaoszczędzić na statystach, ale momentami było zbyt „pusto”.
Choć czasem historia wydawała się niespójna – ze względu
na to, że reżyser musiał bardzo poprzycinać fabułę musicalu – niektórych wątków
brakowało, inne były zbędne – jednakże, podsumowując, film był magiczny i naprawdę
mnie poruszył – bo to historia, którą można oglądać 1000 razy, a i tak zawsze coś
w Tobie drgnie. Za każdym razem zwracasz uwagę na inne aspekty tego dzieła; życie
i losy francuskiej biedoty w XIX wieku, konflikt pomiędzy wiernością prawu a
wiernością sercu, niespełnione marzenia, stracona miłość, samotność… To tylko
niektóre wątki poruszane w Nędznikach, ale wbrew pozorom film kończy się
pozytywnym wydźwiękiem – bo zawsze mamy nadzieję na lepsze jutro, po deszczu
przychodzi tęcza, a każda noc kończy się wschodem słońca - pamiętajcie, że szczęście można znaleźć nawet w najmroczniejszych czasach... Myślę, że fani
musicali będą wysoce usatysfakcjonowani, bo naprawdę Tom Hooper odwalił kawał
dobrej roboty, tworząc najlepszy musical ostatnich lat! Zachęcam do obejrzenia
(;
"And remember
The truth that once was spoken
To love another person
Is to see the face of God."
The truth that once was spoken
To love another person
Is to see the face of God."
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMega mi się podoba jak coś recenzujesz! Mimo, że tyle tego tekstu, ale baaardzo przyjemnie się czyta. :)
OdpowiedzUsuńI do tego dobry ootd! hehehe mega! Ej ej, w którym lo się uczysz?
I btw.- możesz też zajrzeć do nas :) BIALYSTOK GORA! :)
Byłam w dniu premiery na Nedznikach i chociaż nie lubię "śpiewanych dialogów" tu byłam zachwycona !
OdpowiedzUsuńAle rola Anne mnie załamała w ogóle nie widziałam,żeby jakos bardziej się wyrózniła swoją grą. Swietnie zagrał Jackman i Russell jego śpiew był nieziemski ^^
W zupełności się zgadzam w sprawie filmwebu, po przeczytaniu niektórych komentarzy ma sięę ochotę wyrzucić komputer przez okno czy coś w równie drastycznym stylu.
OdpowiedzUsuńbardzo dobra recenzja i outfit również :)
świetne butyy
OdpowiedzUsuńbardzo sie cieszę, że trawiłam na Twojego bloga z modnej polki:D jest to pierwszy męski blog, który mi się podoba i pisze go chłopak w zbliżonym wieku do mnie:) masz bardzo fajne stylizacje i super piszesz! na pewno będę zaglądać! Obserwuję:d
OdpowiedzUsuńProwadzisz świetnego bloga i masz bardzo dobre wyczucie stylu ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tu zaglądać! ;)
wyglądasz świetnie !
OdpowiedzUsuńMyślę, że większość oglądających/czytających bardziej utożsamia się z Eponine niż Cosette... jakoś trudno nam przyznać, że zakochaliśmy się ze wzajemnością. Ale ja też przeżywałam jej partie oraz śmierć najbardziej ze wszystkich (zaraz po niej Gavroche'a). Ciekawa recenzja ♥
OdpowiedzUsuńCześć, mam do Ciebie pytanie. Nie wiadomo czy ktoś się pod Ciebie podszywa - masz konto na wonderlife.pl ? :)
OdpowiedzUsuńnie mam ;>
UsuńUwielbiam Twoje recenzje. Niezwykle trafne i pięknie napisane. :)
OdpowiedzUsuńDo jakiego LO w Białymstoku chodzisz? Pytam tak z ciekawości, bo nieczęsto trafiam na blogi osób (tym bardziej chłopaków) z Bstoku :>
OdpowiedzUsuńIII LO ;>
Usuńooo, witam bracie. kocham th xx *-*
OdpowiedzUsuńNie wypowiadaj się proszę na temat śpiewu, kiedy nie masz o nim pojęcia, taka uwaga, Boyle nie śpiewa operowo za Chiny, a Jackman ma zdecydowanie lepszy warsztat niż Crowe, którego śpiew nie wyraził absolutnie żadnych emocji. A poza tym bardzo do rzeczy czyta się Twojego bloga.
OdpowiedzUsuń