photos by Monika
***
Pani Bovary
Ostatnio przez moje dłonie
prześlizgnęły się dwie książki – Portret Doriana Gray’a i Pani Bovary. Oba utwory są uznawane za arcydzieła w skali światowej
i oba wzbudziły we mnie wiele skrajnych emocji, jednakże mojemu sercu bliższa
jest zdecydowanie ta druga powieść i to jej poświęcę dzisiejszy wpis.
Pani Bovary została napisana w XIX wieku przez Gustawa Flauberta.
Autorowi wytoczono proces o obrazę moralności właśnie przez wydanie tej
realistyczno-psychologicznej powieści. To książka o miłości młodego lekarza,
który właśnie został wdowcem, do córki jego pacjenta – Emmy. To piękna, szczupła,
brązowowłosa kobieta. Wychowana w klasztorze na czytaniu romansów, stworzyła w
swojej wyobraźni obraz cudownej miłości, któremu Karol w żaden sposób nie jest
w stanie sprostać. Emma czekała na księcia na białym koniu, zamiast niego
zjawił się wiejski, trochę ciapowaty lekarz. Jednak zakochała się w nim,
upatrując zmiany swojego wiejskiego, nudnego życia i czekając na wymarzony
awans społeczny. Małżeństwo nie przynosi jednak upragnionych wielkich
namiętności, nie ma wyznań przy świetle księżyca, gorących pocałunków ani
wierszy recytowanych w gajach przy akompaniamencie słowików. Jest za to nudny
do bólu Karol, któremu do pełni szczęścia wystarczy dobry obiad i uśmiech żony,
która potulnie wyczekuje powrotu męża z pracy. Nie ma się, więc co dziwić, że w
zetknięciu się z wybujałymi fantazjami Emmy, jej partner zaczyna się jawić jako
prostak, sztampowy przedstawiciel klasy niższej, który nie posiada żadnych
ambicji.
„Przed pójściem za mąż wydawało się jej, że jest zakochana; ponieważ
jednak nie przyszło szczęście, jakie z tej miłości miało wyniknąć, myślała, iż
się pomyliła. I usiłowała dociec, co właściwie znaczyły wyrazy: s z c z ę ś c i
e, n a m i ę t n o ś ć, u p o j e n i e, które ją tak zachwycały w powieściach.”
Przełomowym momentem w fabule
jest zaproszenie państwa Bovarych na bal do margrabiego d’Andervilliers w zamku
la Vaubyessard. Tutaj Emma mogła zakosztować wielkiego świata, o którym tyle
czytała. Od tego momentu już nic w jej wiejskim, prowincjonalnym życiu jej nie
zachwycało. Aż do śmierci żyła wspomnieniami balu, bogato zastawionych stołów,
kolorowych świateł, różnorakich tańców i śmietanki towarzyskiej, do której tak
pragnęła należeć.
„Wycieczka do Vaubyessard uczyniła wyłom w jej życiu, podobny do owych
rozpadlin lub szczelin, jakie burza wyrywa czasem w ciągu jednej nocy w górach(…)Serce
jej było do nich podobne: zetknięcie się z bogactwem zostawiło na nim coś,
czego się już zatrzeć nie dało.”
Emma, zaczytana w żurnalach i
lekturach, nieszczęśliwa, czekająca na miłość, której nigdy nie dane było jej
spotkać, rzuca się w wir romansów, poszukując nieodkrytych namiętności. O
kochanków nie trudno, przecież jest piękna! Desperacko szuka wyimaginowanych
uniesień, co z dnia na dzień, staje się coraz tragiczniejsze w skutkach. Jej
moralność praktycznie zanika, nie baczy na to, że zadłuża się po uszy, wydając
pieniądze męża na każdą, nawet najbardziej trywialną i bezsensowną zachciankę, roztrwania
cały majątek i doprowadza rodzinę do ruiny…
„Od tej chwili życie jej stało się jednym pasmem kłamstw, którym
osłaniała swą miłość niby szalem, aby ją lepiej ukryć. Było to jej potrzebą,
manią, przyjemnością – do tego stopnia, że kiedy opowiadała, iż szła p r a w ą stroną ulicy, można było być pewnym, iż szła l e w ą.”
Gustaw Flaubert stworzył
ponadczasowe arcydzieło – wystarczy spojrzeć na język, jakim została napisana
powieść. To niesłychane bogactwo pięknych fraz, wnikliwych analiz i
rozbudowanych opisów skonstruowanych z mistrzowską precyzją – dokładność szczegółów
jest niesamowita! Niektórych może to nudzić, niektórych zachwycać – ja zdecydowanie
zaliczam się do tych drugich. Ponadto warto zwrócić uwagę na znakomicie
naszkicowane stadium psychologiczne niemalże wszystkich głównych bohaterów –
poznajemy ich emocje, motywy - potrafimy się z nimi utożsamić i ich zrozumieć.
Ciężko jednoznacznie ocenić
postać Emmy – z jednej strony była marzycielką, romantyczką, idealistką, z
drugiej można nazwać ją kobietą lekkich obyczajów, nieustannie zdradzającą męża,
roztrwaniającą jego majątek, doprowadzającej się do samozniszczenia i w konsekwencji do stoczenia
na samo dno.
Jedyna postać, która dobrze kończy
w tej powieści to Pan Homais – sąsiad Bovarych, klasyczny kombinator, który od
samego początku wzbudzał we mnie irytację. Zawsze wiedział co powiedzieć, komu
się przypodobać… Aż prosił się o jakieś negatywne zakończenie! Ale tak się nie stało, bo
życie to nie bajka i nie zawsze dobrzy wygrywają.
„Pani Bovary” to powieść
zdecydowanie ponadczasowa. Emma równie dobrze mogłaby oglądać seriale, trzymać
w ręce „Harper's Bazaar” i zaczytywać się w „50 twarzach Grey’a”. Przecież
wieczne poszukiwanie szczęścia i miłości jest wpisane w ludzką naturę...
PS Sorry guys, I don't feel up to writing reviews in English, but I think someday I'll translate them and you will be able to read them too. I can say that I honestly recommend "Madame Bovary" to all of you!
"She wanted to die, but she also wanted to live in Paris." ~ Madame Bovary