Paul Jeremy: 14.11.2013

14.11.13

14.11.2013


Gwoli wyjaśnienia o co chodzi – już od bardzo dawna pisałem do szuflady, tylko dla siebie. Pisałem wieczorami przed zaśnięciem by uwolnić się od natłoku myśli, w bezsenne noce o trzeciej by zająć się czymkolwiek innym niż wpatrywanie w sufit, pisałem w parku, w autobusie, w pociągu – wszędzie gdzie dopadła mnie chęć i wena(przed chwilą wyskoczyłem z wanny i siedzę właśnie na podłodze w łazience – właśnie, o co chodzi z tymi łazienkami, was też zawsze tutaj łapią największe życiówki? Zaryzykuję tezę, że większość z ważnych życiowych decyzji jest podejmowanych właśnie w tym miejscu! Koniec dygresji.) Zazwyczaj noszę ze sobą mój noteso-pamiętnik i zapisuję w nim wszystkie moje spostrzeżenia, przemyślenia etc. 
Dzisiaj zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że skoro i tak często wyrzucam z siebie nieopanowany potok słów, potem przelewam go na papier – i być może właśnie to chcę robić w przyszłości – to dlaczego miałbym się tym nie dzielić z wami? Oczywiście zakładając, że ktokolwiek będzie chciał czytać. Zapraszam więc na pierwszą część mojego ekshibicjonizmu emocjonalnego.
Myślę, że każdy z nas miewa taki czas, kiedy nie ma bladego pojęcia co zrobić ze swoim życiem. Egzystuje. Próbuje przetrwać. Od poranka do wieczora. Od weekendu do weekendu. Od września do wakacji. Cały czas na coś czekamy, na coś lepszego, co przytrafi nam się w nieokreślonej przyszłości. Przyznaję, że wpadłem w to błędne koło. Utknąłem. Jakby na pustym kawałku strony – gdy kończy się rozdział w powieści, a jeszcze nie zaczął następny. Dziwna pustka w której wykonuję większość czynności automatycznie – chodzę do szkoły, czasami na imprezy, spacery, odwiedzam rodzinę. Cały czas wyczekuję czegoś wspaniałego, „plot twistu”, który pojawi się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ktoś stwierdzi: „On już za długo prowadził nudny, przyziemny, żmudny żywot, najwyższy czas na jego wymarzone życie” i pstryknie palcami. W mgnieniu oka pojawi się Nowy Jork, huczne eventy, wielka kariera, podróże, sława i wszystko o czym kiedykolwiek miałem czelność marzyć.
Miesiące mijają, zmieniają się pory roku i nic takiego się nie dzieje. Ile jeszcze tygodni przeleżę w swoim łóżku czytając kolejne książki, bezczynnie przeglądając tumblr’a i oglądając dziesiątki seriali, które niemalże mogą zastąpić mi życie realne. Chyba najwyższy czas podnieść się z kanapy i zacząć działać. Jeszcze nie wiem co i jak dokładnie zrobię, ale Wam też radzę to samo! Nie stójmy w miejscu.

7 komentarzy:

  1. Good night, you write a lot and very interesting things

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatrzymałam się przy tej notce, ponieważ sama prowadzę tego typu notatnik z przemyśleniami, a poza tym temat opisywany przez Ciebie jest mi bliski, gdyż również stanęłam w miejscu, w momencie, w którym powinnam działać na jak najwyższych obrotach i starać się osiągnąć to, co sobie założyłam jeśli chodzi o zbliżające się maturę i studia. Twoje słowa w jakiś sposób mnie zmotywowały do działania (wiem, że to wydaje się głupie, no ale jednak) - za co serdecznie dziękuję - no bo kiedy coś zrobić ze swoim życiem, jak nie teraz? Z zaciekawieniem czekam na kolejne tego typu wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Pierwszy raz. Wow. Jakoś wcześniej nie ruszały mnie Twoje notki z cyklu 'Hm hm, przeczytałem taką i taką książkę (w tym miejscu streszczenie rodem z tylnej okładki, nic wciągającego, bez urazy oczywiście). Tym razem przesłaniem trafiłeś w sedno. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. pamiętam jak miałam identycznie (nie sposób zapomnieć) - wszystkie czynności wykonywane machinalnie, brak potrzeb, brak uczuć, zaprogramowane działania bez refleksji, podejmowane cyklicznie i taka przytłaczająca pustka... nazywam ten stan hibernacją.
    ale nie zamierzam do niego wracać. keep on rockin'

    http://mariaewa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, wiesz a Ciebie się przyjemnie czyta ! Ale mam podobne marzenie, też chcę coś w tym kierunku robić, bo przede wszystkim kocham pisać. I piszę, ale nie wystarczająco często - do takiego wniosku dochodzę, porównując ile Ty czasu spędzasz na pisaniu, czytaniu - co zresztą bardzo w tym kierunku rozwija. Chyba wezmę od Ciebie przykład, będę pisała gdzie się da, o czym się da, zarywać nocy byleby pisać, pisać i wciąż pisać. Czytać również jak najwięcej. Tylko ja mam to nieco utrudnione bo jestem dyslektykiem i czasami nawet pisanie sprawia mi trudności, głównie ortograficzne, interpunkcyjne czy nieco stylistyczne. ;/ Oczywiście mimo tego nie zamierzam się poddać. Jesteś dla mnie dużą inspiracją. :) Więc pisz jak najwięcej i dziel się Tym, a może serio coś z tego rozkwitnie. Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aww, dziękuję bardzo za miłe słowa! ty też pisz jak najwięcej, jeśli to kochasz i niech nic Ci nie będzie w stanie w tym przeszkodzić (;

      Usuń