17.11.13
14.11.13
14.11.2013
Gwoli
wyjaśnienia o co chodzi – już od bardzo dawna pisałem do szuflady, tylko dla
siebie. Pisałem wieczorami przed zaśnięciem by uwolnić się od natłoku myśli, w
bezsenne noce o trzeciej by zająć się czymkolwiek innym niż wpatrywanie w
sufit, pisałem w parku, w autobusie, w pociągu – wszędzie gdzie dopadła mnie
chęć i wena(przed chwilą wyskoczyłem z wanny i siedzę właśnie na podłodze w
łazience – właśnie, o co chodzi z tymi łazienkami, was też zawsze tutaj łapią
największe życiówki? Zaryzykuję tezę, że większość z ważnych życiowych decyzji
jest podejmowanych właśnie w tym miejscu! Koniec dygresji.) Zazwyczaj noszę ze
sobą mój noteso-pamiętnik i zapisuję w nim wszystkie moje spostrzeżenia,
przemyślenia etc.
Dzisiaj
zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że skoro i tak często
wyrzucam z siebie nieopanowany potok słów, potem przelewam go na papier – i być
może właśnie to chcę robić w przyszłości – to dlaczego miałbym się tym nie
dzielić z wami? Oczywiście zakładając, że ktokolwiek będzie chciał czytać. Zapraszam
więc na pierwszą część mojego ekshibicjonizmu emocjonalnego.
Myślę, że
każdy z nas miewa taki czas, kiedy nie ma bladego pojęcia co zrobić ze swoim
życiem. Egzystuje. Próbuje przetrwać. Od poranka do wieczora. Od weekendu do
weekendu. Od września do wakacji. Cały czas na coś czekamy, na coś lepszego, co
przytrafi nam się w nieokreślonej przyszłości. Przyznaję, że wpadłem w to
błędne koło. Utknąłem. Jakby na pustym kawałku strony – gdy kończy się rozdział
w powieści, a jeszcze nie zaczął następny. Dziwna pustka w której wykonuję większość
czynności automatycznie – chodzę do szkoły, czasami na imprezy, spacery,
odwiedzam rodzinę. Cały czas wyczekuję czegoś wspaniałego, „plot twistu”, który
pojawi się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Ktoś stwierdzi: „On już
za długo prowadził nudny, przyziemny, żmudny żywot, najwyższy czas na jego
wymarzone życie” i pstryknie palcami. W mgnieniu oka pojawi się Nowy Jork,
huczne eventy, wielka kariera, podróże, sława i wszystko o czym kiedykolwiek
miałem czelność marzyć.
Miesiące
mijają, zmieniają się pory roku i nic takiego się nie dzieje. Ile jeszcze
tygodni przeleżę w swoim łóżku czytając kolejne książki, bezczynnie przeglądając
tumblr’a i oglądając dziesiątki seriali, które niemalże mogą zastąpić mi życie
realne. Chyba najwyższy czas podnieść się z kanapy i zacząć działać. Jeszcze
nie wiem co i jak dokładnie zrobię, ale Wam też radzę to samo! Nie stójmy w
miejscu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)